* * *

* * *

niedziela, 19 stycznia 2014

Pawlikowska-Jasnorzewska

"Koszula"

Pójdę zafarbować koszulę
fiołkami
aby pachniała twoimi oczami.
Niebo się nasze
suszy na wietrze.
Oddycham czerwcowym powietrzem,
jak twoja skóra o wschodzie słońca.
Dotykam czereśni drogocennych ust twoich
i wiem jak daleko jesteśmy.


Nie byłam w domu od dawna.
Ścięte są drzewa zapomnianej drogi
do ramion twoich.

Okrążam zachody słońca
w poszukiwaniu pełni księżyca.

Koszula wisi w szafie -
pomyślę o tym samym.

***

„Mario”

Miałaś rację.
nie radzę sobie w życiu.
Zabrali mi moje futro.
Teraz nie mam się do kogo przytulić.
Tak się czuję tylko
kamień szlachetny na dnie oceanu.
Już nic ze mnie
nie zostało.
Wszystko widać,
nawet krzyk w poduszkę,
strach przed kałużą niewidzialnych
łez.
Chronią mnie tylko
książki i poezja –
o, to Nieskończoność -
widzisz, nie musisz się o mnie
martwić
- lepiej się mną żyw.

***

 „Pies mi zdechł”

Pies mi zdechł.
Taki mały chiński.
Trzymałam go zawsze
mocno przy sobie.
Tylko pod lewą pachą -
- tą anatomicznie romantyczną.
Moje serce staje się
cmentarzyskiem.
Ciało – nekropolią,
która pielęgnuje swoich zmarłych zmarszczkami.
To wszystko dzieje się
trochę obok mnie.
Powoli wkraczam w nieskończoność
zanikania.

Jakoś mi to wychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz